S&P 500 – 7 tydzień na plusie

S&P 500 – 7 tydzień na plusie

przez -
0 1262
Udostępnij na:

Na S&P 500 był to 7 tydzień z rzędu zamknięty na plusie, jednak z każdym tygodniem maleje zmienność na rynku i te wzrosty nie są już tak imponujące. Z jednej strony wygląda to jakby z balonika uchodziło powietrze, z drugiej może być to jedynie przystanek przed dalszymi zwyżkami. Przy tego typu zachowaniu rynku, strategia oparta o rzut monetą mogłaby uzyskać taki sam wynik jak każda inna. Teoretycznie.

Piątek miał być dniem – w mojej ocenie – w którym powinien zostać zapoczątkowany ruch sygnalizujące zmianę trendu. Czy tak się stało ? Gdyby spojrzeć na wykres i zachowanie kontraktów czy indeksu S&P 500 można stwierdzić, iż nic takie nie miało miejsca. Osobiście widzę to trochę inaczej, a odpowiedź może leżeć w szczegółach.

O godzinie 20 na kontraktach S&P 500 został wyprowadzony ruch w dół. Co przykuwa uwagę ? Kilka godzin wcześniej na SPY, czyli wspomnianym wcześniej ETF SPDR S&P 500, pojawił się ruch w dół, któremu towarzyszył najwyższy wolumen w tym roku. Związane było to oczywiście z wygasaniem opcji, przy tego typu operacjach dla każdego sprzedającego znalazł się kupujący, toteż mogło dojść do wymiany typu „duże portfele – > małe portfele”.
spy S&P 500   7 tydzień na plusie

Jeżeli przyjrzymy się dokładnie wykresom z ostatnich kilku dni można zaobserwować, iż rynek zaczyna zachowywać się trochę inaczej. W ostatnich tygodniach przywykliśmy do kupowania przy zejściach, obecnie wygląda to na sprzedaż przy podejściach. Świadczyć może o tym wolumen, podejścia zaczynają odbywać się na bardzo niskim wolumenie, czego nie można powiedzieć o ruchach w dół.

Moje poniedziałkowe/wtorkowe założenie odnośnie kontraktów na S&P 500 jest następujące: zejście do poziomu 1500, z którego może dojść do kolejnego tym razem ostatniego ruchu w górę. Choć bardziej stawiałbym na wywołanie impulsu do sprzedaży przez „małe portfele”

Dodaj komentarz

Dodaj zdjęcia
 
 
 
 
 
Dodaj video
 
 
 
 
 
Dodaj inne pliki
 
 
 
 
 
  Subscribe  
Powiadom o