Ochrona przed ujemnym saldem
Z ogromnym niepokojem przyglądam sie temu, co dzieje się w ostatnim czasie na rynku polskich brokerów detalicznych oferujących spekulacje zlewarowanymi produktami CFD. Trzy domy maklerskie BOŚ, TMS oraz XTB wprowadziły do swojej oferty tzw. ochronę przed ujemnym saldem. Dlaczego jest to dla mnie niepokojące, skoro de facto retail trader zdawać by się mogło jest chroniony przed mówiąc potocznie debetem na rachunku brokerskim ?
Na wstępie zaznaczę, iż poniższy wpis jest wyrazem tylko i wyłącznie moich własnych odczuć, opinii, zebranych informacji oraz praktyki, doświadczenia i wiedzy z zakresu mikrostruktury rynkowej oraz działalności brokerskiej. Tekst nie stanowi rekomendacji do zamykania, czy też otwierania rachunków brokerskich w/w podmiotach i winien być odbierany jako swoistą belerystykę okołotradingową.
Zapraszam do lektury.
Wyścig szczurów, czyli bitwa o klienta.
Co mnie najbardziej zdziwiło to szybkość z jaką zostały wprowadzone zmiany w/w Domach Maklerskich. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy „Przecież oni ewidentnie biją się o klienta.” Gdyby nie wydarzenia związane z SNB to tematu by w ogóle nie było, a tak to przeciętny Kowalski w Polsce wie mniej więcej co się stało pamiętnego roku 2015. Wszystkie media świata o tym trąbiły wliczając to lokalną radiostację Radio M. Niski spread nie jest już wystarczający, trzeba dać coś nowego – „ochrona przed debetem”. Kowalski będąc karmionym przez ostatnie niespełna 3 lata tematem ponadprzeciętnych strat wynikających ze spekulacji, widząc ochronę przed ujemnym saldem bez zająknięcia wybierze ten produkt. Temat został podłapany przez chłopców od PR/marketingu, szybka reakcja na krok konkurencji i brokerzy musieli iść za ciosem. Tym samym w pierwszej kolejności „ochronę przed ujemnym saldem” potraktowałem jako marketingowy frazes mający zwabić pszczoły do ula.
Oczywiście nie mam nic przeciwko zwiększaniu konkurencyjności brokera, jednak jestem zwolennikiem dobrej ewolucji, aniżeli rewolucji. Osobiście wolałbym, gdyby ta ochrona przed ujemnym saldem była zastąpiona np. poprzez wejście w model proponowany przez MiFID, czyli Multilateral Trading Facility. Byłaby to nie tylko rewolucja, ale też ewolucyjny skok do przodu. Jednak pogoń za kasą i pompowanie portfeli w jak najszybszym czasie wzięły górę. Niemniej za jakieś 5-10 lat MTF będzie na standardzie tak, czy siak.
Ochrona przed ujemnym saldem, co to jest ?
Jest to nic innego jak zrzeczenie się Domu Maklerskiego kierowania sprawy na drogę postępowania sądowego w celu wyegzekwowania niespłaconego „debetu” na rachunku brokerskim. Jest to również pozorny komfort psychiczny tradera. Broker daje mu możliwość osiągnięcią nielimitowanej straty, w przypadku TMS Brokers jest to strata do 20 tys. EUR. W tym miejscu warto jednak zaznaczyć, że zawsze jesteśmy chronieni przed ujemnym saldem u brokera jeżeli ujemne saldo wystąpiło z winy brokera. W takim przypadku nie mamy obowiązku, wręcz moralnego prawa do spłacenia debetu, a co więcej możemy wytoczyć powództwo o ustalenie nieistnienia zobowiązania, czy też pozew przeciwko brokerowi o celowe działanie na niekorzyść klienta. Prawnych możliwości ochrony przed ujemnym saldem w takim przypadku jest bardzo wiele, jednak jest to związane ze sporą determinacją tradera i poświęceniem czasu. Także z punktu oszczędności czasu, chodzenia do prokuratur i pozywania brokerów, ochrona przed ujemnym saldem zdaje się być dobra dla roszczeniowych traderów dbających o swój interes.
Jest to również przejęcie ryzyka „rynkowego” na stronę brokera. Oczywiście tutaj mówimy o zlewarowanych produktach CFD i b-book. Domy Maklerskie nie mogą sobie pozwolić na zapewnienie ochrony przed ujemnym saldem na rynku realnym. Wyobrażacie sobie np. DM BOŚ biorący na siebie ryzyko tradera, który wystawia opcje na WIG20 lub uskutecznia ryzykowne strategie opcyjne, gdzie strata może sięgnąć kilkaset procent ?
Tutaj trzeba zaznaczyć, że Polacy nie są pierwszymi wychodzącymi „na przeciw oczekiwaniom traderów”. Dla przykładu, niemiecki nadzór finansowy wydał wyraźną regulację dla brokerów CFD operujących w tym kraju: „Pod żadnym pozorem nie wolno wam ścigać traderów, którzy zeszli poniżej kreski. Każde ściganie takiego dłużnika skończy sie odebraniem licencji.” Jest to dla mnie totalnym absurdem.
Absurd tego pomysłu można zilustrować dobitnie na przykładzie kontrahenta, który nie płaci nam za faktury/usługi. „Dzień dobry, zalegają nam państwo z fakturą na 18k, ale mamy bardzo dobrą informację. Dla swoich klientów wprowadziliśmy ochronę przed ujemnym saldem. Mogą państwo spać spokojnie, nasza firma spłaci za państwa dług.”
Bardziej niepokojący jest powód, dla którego brokerzy zdecydowali się na wprowadzenie „ochrony”. Jest to wyjście na przeciw oczekiwaniom klientów. Jeżeli klienci oczekują takiej ochrony to muszę powiedzieć, że mamy w Polsce klientów wątpliwej jakości, a świadomość inwestycyjna jest na jeszcze gorszym poziomie aniżeli 10 lat temu. Jest to bardzo smutny obraz tradera Polaka, który zamiast oczekiwać od brokera solidnej edukcaji z zakresu zarządzania ryzykiem i kapitałem, decyduje się iść drogą na skróty. Swoją drogą zastanawia mnie ilu klientów Domów Maklerskich schodzi poniżej kreski i czy są to kwoty rzędu kilkuset złotych, czy też znacznie wyższe.
Osobiście uważam, że powód wprowadzenia ochrony leży zupełnie gdzie indziej. Operowanie na b-book i pokrywanie potencjalnych strat klientów może być znacznie korzystniejsze dla brokerów, aniżeli zderzenie się z propozycją obniżenia dźwigni finansowej. Więc z jednej strony mamy czysto marketingowe posunięcie, z drugiej obawy o przyszłość interesu.
Zastanawiam się, czy ze stron internetowych brokerów znikną takie zapisy jak ten:
A miast tego pojawi się info, że od dziś to my spłacamy wasze długi wobec nas. Oczywiście wszystko ładnie ubrane w słowa przez copywriterów i chłopców od PR/Marketingu za 10K pln netto miesięcznie.
W kontraście do Europy i PL, w USA zakazane jest wprowadzanie takich regulacji.
Groteskowości tejże pozornej ochrony nadają kroki podejmowane przez brokerów w czasie zawirowań w Grecji, wyborów prezydenckich w USA, Francji, czy też depracjacji juana. Jakoś w tamtym okresie żaden z w/w Domów Maklerskich nie kwapił sie do zapewnienia takiej ochrony, a jedyną wtedy słuszną ochroną dla obu stron transkacji było podniesienie wymogów depozytowych. Co więc takiego się stało, że klienci jeszcze kilka miesięcy temu przed wyborami we Francji nie mieli takich oczekiwań, czy tez brokerzy byli obojętni na skomlenie traderów ? Czy Kim Jong tak wystraszył Polaków ? Nie.
Tak jak napisałem wcześniej po pierwsze czysto marketingowe zagranie na pozorną ochronę, a po drugie nadzieja brokerów, że przekona to Ministerstwo Finansów do nieobniżania dźwigni.
W związku z wprowadzaniem tejże pozornej ochrony u kolejnych brokerów wiąże sie ogromne ryzyko pojawienia się szarej strefy na rynku brokerów detalicznych. Wycofanie płynności i kwotowań z zorganizowanych systemów obrotu na rzecz b-book/dealing desk może wywołać nieetyczne zachowanie brokerów w postaci sztucznych ruchów cenowych niemających odzwierciedlenia w realnych kwotowaniach, re-quoty i częste poślizgi cenowe. Oczywiście jest to tylko hipoteza, jednak jak najbardziej możliwa do urealnienia.
A na koniec pytanie, które być może spowoduje zadumę wśród traderów nad tym co się dzieje w Polsce i w Europie. Co zrobiłby Prime of prime / prime broker z Tier-1 widząc brokera detalicznego, który bierze na siebie ryzyko tradera ? Czy kapitał brokera w przypadku wprowadzania ochrony przed ujemnym saldem jest jakoś ubezpieczony ? Który ubezpieczyciel zabezpieczy kapitał brokera uskuteczniającego tak ryzykowny model rynkowy ?
Po co bawić się w jakieś cfd i dziwnych brokerów ????